26.11.2023 Top 10 Rio de Janeiro Sehenswürdigkeiten: Hier finden Sie 1.401.818 Bewertungen und Fotos von Reisenden über 2.648 Sehenswürdigkeiten, Touren und Ausflüge - alle Rio de Janeiro Aktivitäten auf einen Blick.
Od piątku (5.08.) oczy sportowego świata zwrócone będą na Brazylię. W Rio de Janeiro odbędzie się ceremonia otwarcia XXXI Letnich Igrzysk Olimpijskich.
Każdą ze składowych klatek, które ukazują w przyśpieszonym tempie życie w Rio de Janeiro, wykonano aparatem Phase One IQ180. Pokazanie filmu w pełnej rozdzielczości na naszych monitorach jest obecnie technicznie niemożliwe, na szczęście twórca zadbał o to, by pokazać fragmenty filmu w powiększeniu odpowiadających skali 1:1.
The 2024 Rio Carnival will take place from 9 February to 17 February, 2024. The 2024 Rio Carnival Parades will take place on February 9,10,11,12 and 17. What time is carnival? Carnival in Rio is 24/7!
Czyli dlaczego uważam,że Marsylia to takie Rio de Janeiro Europy. Pamiętaj: Spodziewaj sie najlepszego, licz na najgorsze. Mieszkamy w Marsylii od niedawna wiec temat (nie)bezpieczenstwa jest dla nas ciagle ciekawy i przyznam, że cały czas dwa razy analizuję informacje, które w tej kwestii otrzymujemy.
Vay Tiền Nhanh Ggads. Portugalscy odkrywcy, którzy 1 stycznia 1502 r. dopłynęli do miejsca, w którym dziś znajduje się najpiękniejsze, zdaniem Brazylijczyków, miasto świata, byli przekonani, że dotarli do ujścia potężnej rzeki. Dlatego nadali okolicy nazwę Rio de Janeiro (Styczniowa Rzeka). Faktycznie jednak przybyli do głęboko wcinającej się w ląd zatoki, zwanej dziś Guanabara. W tym roku Rio de Janeiro jest gospodarzem 28. Światowego Dnia Młodzieży. Mało jest na świecie miast o tak niezwykłym położeniu: z jednej strony ocean, zatoka i jezioro, z drugiej wzgórza rozsiane nieco bezładnie wokół. Widok na ten cud natury z - pilnującego wejścia do zatoki - fortu Świętego Krzyża (Santa Cruz) w mieście Niterói pozostaje w pamięci na całe życie. W granicach Rio znajduje się też park narodowy Tijuca - licząca 120 km kwadratowych enklawa bujnej roślinności tropikalnej. Kąpiel w którymś z tamtejszych wodospadów jest przeżyciem niezapomnianym. Na wzgórzu Corcovado (710 m) na terenie parku stoi rozpoznawalny na całym świecie symbol Rio de Janeiro - figura Chrystusa Odkupiciela, obejmującego szeroko otwartymi (na 28 m) ramionami miasto, które widać stąd jak na dłoni. Roztaczające się z Corcovado krajobrazy zapierają dech w piersiach. Na szczyt wjeżdża się w ciągu kwadransa zabytkowym pociągiem. Natomiast na konkurencyjne wzniesienie, Pão de Açúcar (czyli Głowę Cukru - 217 m), znajdujące się naprzeciw, po drugiej stronie Rio de Janeiro, można dostać się kolejką linową. Tylko stąd zobaczy się z lotu ptaka najpiękniejsze plaże metropolii w Copacabanie i Ipanemie. Coraz większą popularność zdobywa jednak inna, największa z nich, w peryferyjnej dzielnicy Barra da Tijuca, długa na 18 km. Cidade maravilhosa Atrakcją miasta są też pozostałości epoki kolonialnej, głównie barokowe kościoły, a także budynki z XIX w., w tym straszliwie zaniedbany Pałac Cesarski, w którym mieści się dziś Muzeum Narodowe z bogatą kolekcją flory i fauny oraz największym meteorytem, jaki spadł na Amerykę Południową, ważącym 5 ton. Jedną z najładniejszych budowli jest Teatr Miejski z 1906 r., w którym przed 70 laty odnosił triumfy Jan Kiepura. Jednak na oblicze "cudownego miasta" (cidade maravilhosa), jak mówią o nim jego mieszkańcy, zwani Cariocas, składają się także elementy bardziej współczesne. Nie ma chyba turysty, który nie odwiedziłby stadionu Maracanã, zbudowanego na mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1950 r. Futbol jest narodowym sportem Brazylijczyków, którzy zaczynają go uprawiać już w przedszkolu. Po zapadnięciu zmroku na oświetlonych reflektorami plażach pięcioletni chłopcy z zapałem trenują pod okiem instruktora. Nikt nie zna dokładnej ilości miejsc na trybunach największego stadionu świata. Na ważnych meczach gromadzi się na nim nawet 150-200 tys. osób. Niezwykłe emocje wzbudzają zwłaszcza spotkania dwóch miejscowych drużyn: Flamengo i Fluminese. Gorączka ogarnia wtedy widzów do tego stopnia, że gdy w 1992 r. część trybun zawaliła się, powodując śmierć 15 osób, nie tylko nie przerwano meczu, ale też niewielu kibiców w ogóle zauważyło katastrofę. Brazylia - pięciokrotny mistrz świata w piłce nożnej - będzie gospodarzem kolejnych futbolowych mistrzostw już za rok. Innym symbolem nowoczesnego Rio de Janeiro jest katedra zbudowana w latach 1964-76. Ma ona kształt stożka ściętego na wysokości 83 metrów. Nie posiada okien w bocznych ścianach, a światło wpada przez dach dzięki otworom ułożonym w kształcie krzyża. Od jego ramion aż po podłogę ciągną się cztery witraże symbolizujące znamiona Kościoła: jedność (zielony), świętość (czerwony), katolickość (niebieski) i apostolskość (żółty). Świątynia, której średnica u podstawy wynosi kilkadziesiąt metrów, może pomieścić 25 tys. wiernych. Nie takie fawele straszne Nieodłączną częścią krajobrazu Rio są dzielnice slumsów, fawele, których jest aż 750. W nieotynkowanych domach z cegieł, z daleka przypominających nałożone na siebie baraki, mieszkają dwa miliony ludzi. Turyści w zasadzie nie powinni tam wchodzić. Wyjątkiem są zorganizowane wycieczki, prowadzone przez samych mieszkańców, którzy starają się pokazać swą dzielnicę od jak najlepszej strony. Ostatnio nawet w niektórych fawelach zaczęły powstawać hostele, chętnie odwiedzane zwłaszcza przez gości z zagranicy. Ze slumsów, zwykle położonych malowniczo na zboczach wzgórz, wywodzą się "dzieci ulicy", proszące w restauracjach o resztki jedzenia. W plastikowe worki, nieraz większe od siebie, zbierają puszki po napojach. To właśnie te opuszczone dzieci bywają wciągane w działalność przestępczą, i to one były swego czasu "likwidowane" przez osławione Szwadrony Śmierci. Dziś fawele bywają miejscem strzelanin między policją a członkami gangów, zwłaszcza handlarzy narkotyków. Myliłby się jednak ten kto utożsamiałby fawele jedynie z nędzą i przestępczością. Wielu ludzi osiedla się w nich dlatego, że żyje się tam o wiele taniej niż w innych częściach miasta. A jednocześnie są tam zwykłe sklepy, ośrodki zdrowia, kościoły, dojeżdżają autobusy... Karnawał Bogatych i biednych łączy miłość do muzyki. Królową gorących rytmów jest tu, oczywiście, samba. Jej święto przypada w czasie karnawału. Odbywa się on nie tylko w Rio, ale praktycznie w całym kraju: równie znane i barwne są taneczne korowody w Salvadorze czy Recife. Nawet ci, którzy nie uczestniczą bezpośrednio w tych bachanaliach, obserwują ich przebieg w telewizji. Życie w Brazylii zamiera wtedy na kilka dni, oficjalnie wolnych od pracy. Karnawał w Rio, początkowo spontaniczny, został uznany za oficjalną imprezę w 1846 r. Od połowy XX w. w korowodzie na specjalnie zbudowanym w tym celu sambodromie uczestniczą wyłącznie szkoły samby. Przez cztery dni poprzedzające Środę Popielcową przed stutysięczną publicznością przewija się 200 tys. tancerzy. 22 sędziów ocenia piosenkę, stroje, dekorację olbrzymiego wozu, na którym jadą najbarwniejsze postacie, precyzję ruchów kilku tysięcy osób go okalających, choreografię ich tańca, grę kilkuset perkusistów im towarzyszących itp. Nic dziwnego, że przygotowania do kolejnego karnawału zaczynają się zaraz po zakończeniu poprzedniego, tym bardziej że każda szkoła organizuje swój występ wokół wybranego tematu. Można też uczestniczyć w mniej widowiskowych, ale bardziej spontanicznych pochodach i zabawach na ulicach. Wystarczy, że gdzieś zatrzyma się samochód wyposażony w głośniki, z których płyną dźwięki samby, a już po chwili jest on otoczony przez gromadę tańczących. Mieszkańcy Brazylii naprawdę mają sambę we krwi! Samba i bossa nova Komuś, kto znalazł się tam po raz pierwszy, nawet poza okresem karnawału, Rio przypomina nieustające święto. Jego prawdziwe centrum znajduje się na najbardziej obleganej, choć wcale nie najczystszej plaży świata - Copacabanie. Można spędzić tam całe dnie, przyglądając się przechodniom, podziwiając improwizowane spektakle capoeiry (połączenie tańca i sztuki walki), grając w siatkówkę, pływając, pociągając przez słomkę sok z przedziurawionego orzecha kokosowego... Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla niektórych plaża jest właściwie sposobem życia. Nie trzeba wcale się z niej ruszać, żeby coś zjeść, napić się piwa (bez niego ciężko wytrzymać 35-stopniowe upały), kupić krem do opalania albo barwne chusty, które kobiety zawiązują sobie wokół bioder - wszystko to bowiem proponują krążący nieustannie handlarze. Plaża stanowi centrum życia towarzyskiego, nawet wtedy, gdy pada deszcz. Wieczorem zaś jest wymarzonym miejscem spotkań dla zakochanych i polem do działania dla rabusiów straszących nożem, aby wyłudzić parę dolarów od przerażonych turystów. Czy nie dzięki podobnemu stylowi życia powstała "Garota de Ipanema" (Dziewczyna z Ipanemy), jedna z pięciu najczęściej śpiewanych piosenek świata? Poeta Vinicius de Moraes, w swej popularności porównywalny z francuskim Jacques’em Prevertem czy polskim Edwardem Stachurą, i kompozytor Antonio Carlos Jobim siedzieli w barze, gdy przeszła przed nimi kołyszącym się krokiem piękna nastolatka. Zainspirowani jej urodą, napisali jeden z najładniejszych utworów, jakie istnieją: "Spójrz, czy nie jest zachwycająca, czy nie jest urocza, ta dziewczyna, która przechodzi...". A bar nosi dziś nazwę piosenki, która w nim się narodziła. Nogi same rwą się do tańca, gdy tylko usłyszy się pierwsze dźwięki samby czy bossa novy. Tańczy się tam bez okazji, po prostu dla przyjemności - w parach lub nawet samemu. Dla wielu ludzi muzyka bywa niemal sensem życia. Znana jest historia dziewczyny, która straciła słuch z powodu wybuchu petardy podczas karnawału. Nie tylko nie zraziła się do tej imprezy, ale przez cały rok szyje bajecznie kolorowe stroje dla tancerzy samby, którzy będą defilować na sambodromie. Choć nie słyszy melodii, to całym ciałem odbiera jej rytm i razem z innymi zaczyna naprawdę tańczyć. Jedno jest pewne - gdy raz się przyjechało do Brazylii, powróci się tu tak szybko, jak to tylko możliwe. Kto bowiem raz postawił stopę na tej ziemi, ten na zawsze będzie do niej tęsknił. Brazylijczycy określają ten stan ducha słowem nieprzetłumaczalnym na inne języki: "saudade".
Od 2010 r. w Świebodzinie w Lubuskiem stoi niezwykła rzeźba – mierzący aż 36 m posąg Chrystusa Króla Wszechświata. Posąg wzorowany jest na słynnej statule z Rio de Janeiro, ale jest od niej wyższy aż o 6 m, choć nie tak efektownie zlokalizowany – nie stoi na skale nad miastem, lecz na kopcu wśród pól.
Fawela Rocinha – nie traktuj tego jak wycieczkiHistoria faweli w BrazyliiDzisiejsze faweleJaka jest fawela Rocinha?Baby boom w fawelachJak bezpiecznie poruszać się po faweli?Fawela Rocinha – ile kosztuje zwiedzanie?Fawele – ważny dobry przewodnikZderzenie dwóch światówPo co pojechaliśmy na Fawelę Rocinha? Fawela Rocinha – nie traktuj tego jak wycieczki To jedno z najsmutniejszych miejsc jakie widzieliśmy w życiu. Ale naszym zdaniem w podróży i takie widoki są po coś. Bo podróżujemy nie tylko by wypoczywać ale też poszerzać swoją wiedzę o świecie. A chyba nic tak nie przemawia do świadomości jak widok skrajnego ubóstwa w zderzeniu, z którym jesteśmy bezsilni. Bo w pojedynkę trudno zbawiać świat. Natomiast łatwiej gdy możemy pokazać Ci takie miejsca, opowiedzieć o nich i dać szansę na zrozumienie problemu, który sami próbujemy pojąć. A temat faweli nie jest nowy na blogach tak jak i same fawele. Żeby zobrazować skalę problemu, wyobraź sobie, że Brazylia to największy kraj Ameryki Południowej, który zajmuje połowę kontynentu. A w fawelach żyje aż 6 % mieszkańców Brazylii. Historia faweli w Brazylii Czym są fawele? To dzielnice nędzy gdzie domy powstają z blachy, dykty, tektury i desek. Tak było niegdyś w Brazylii. Obecnie domy w fawelach buduje się z cegieł co nie oznacza, że tych pierwotnych bieda domków nie ma. Pierwsza fawela powstała w 1897 roku, na wzgórzach wokół Rio de Janeiro. Założyło ją 20 tys. weteranów wojen, których pozostawiono bez środków do życia. Jeśli chcesz lepiej poznać życie w fawelach, przeczytaj książkę Miasto Boga – Paulo Lins’a, które świetnie pokazuje życie młodych chłopaków z faweli w Rio. Na podstawie tej książki powstał film o takim samym tytule, który był nominowany do Złotych Globów. Co ciekawe zagrali w nim prawdziwi chłopcy z faweli – naturszczycy co tylko dodaje mu autentyczności. Dzisiejsze fawele W fawelach Rio de Janeiro żyje co piąty mieszkaniec tego miasta. Łącznie aż pięć milionów ludzi. Problem z fawelami jest taki, że nie są to wyłącznie dzielnice nędzy a obecne fawele to prostytuacja, handel narkotykami, drobna przestępczość. Zwykły turysta nie ma czego szukać w fawelach. Nie powinien tu nigdy sam na własną rękę zapuszczać się bo ma prawie gwarantowaną napaść podczas, której w najlepszym wypadku straci kasę, telefon, biżuterię. Próby oporu kończą się brutalnie. Czasem bardzo brutalnie. Jednak w ostatnich latach fawele stały się swego rodzaju atrakcją turystyczną i można do nich wejść z przewodnikiem, którym najczęściej jest osoba wywodząca się z faweli i doskonale znająca teren. Fawele są też w ostatnich latach pacyfikowane przez jednostki specjalne BOPE oraz oddziały policji pacyfikacyjnej. Dwie wielkie akcje zostały przeprowadzone przed Mistrzostwami Świata w Piłce Nożnej oraz Igrzyskami Olimpijskimi w 2016 roku. Zacznijmy od tego, że większość faweli w Rio położona jest na wzgórzach i wraz z rozwojem miasta, dolne części faweli były przejmowane przez miasto a ludzie zamieszkujący te bieda – osiedla zmuszeni byli przenosić się coraz wyżej. Tak było też z Rocinhą, której dolną część miasto zajęło pod budowę drogi łączącej dzielnice Lagoa i Barra. Rocinha to jedyna fawela w Rio, która oficjalnie jest dzielnicą od 1993 roku. Zajmuje powierzchnię prawie 150 hektarów. Przewodnicy mówili nam, że obecnie żyje tu aż 220 tysięcy ludzi. Chcieliśmy zobaczyć Rocinhę i mieć własny pogląd na temat faweli. Okazja nadarzyła się gdy pogoda w Rio zepsuła się na tyle, że mogliśmy zapomnieć o wjeździe na wzgórze, gdzie znajduje się figura Chrystusa czy odwiedzaniu jakichkolwiek innych miejsc. To był właśnie czas na fawele. W latach 30-ych – minionego wieku, fawela była częścią toru wyścigowego nazywanego Trampoliną Diabłów z powodu dziurawej nawierzchni. Nasz trip po faweli Rocinha Do Rocinchi wjeżdżaliśmy właśnie częścią tamtej drogi. Wsiedliśmy do naszego busa i pojechaliśmy dawną Trampoliną Diabłów na wzgórza. Jakie było nasze pierwsze wrażenie gdy wjechaliśmy do Rocinhi? Najpierw szok i niedowierzanie bo co innego czytać o takich miejscach a czym innym jest zobaczyć na własne oczy. Współczesna fawela pełna jest murowanych domów, budowanych jednak bez ładu i składu, bez jakiejkolwiek koncepcji. Tylko połowa domów ma prąd. Jeszcze mniej kablówkę. Wiele nielegalnie. Plątanina kabli biegnących przez Rocinhę to jeden wielki chaos, w którym trudno się połapać. Państwo szuka jednak sposobu na to by to ucywilizować. Osoby, które oficjalnie zameldują się, mogą legalnie korzystać z prądu oraz zdobyć legalną pracą. Dla mieszkańców faweli to ważne. W większości miejsc nie ma pojemników na śmieci. Te najczęściej trafiają wprost na ulice. Na Rocinhę kursuje jedna linia autobusu. Wewnątrz faweli funkcjonuje wyjątkowy, wewnętrzny transport. Jako, że na Rocinhi wciąż w wielu miejscach nie ma asfaltowych dróg, samochód nie wszędzie dojeżdża. Motocykl enduro – zawsze. Motocykle to najpopularniejszy środek transportu i fawelowa taksówka. Na Rocinhi jest jedna duża przychodnia zdrowia, która załatwia podstawowe potrzeby jej mieszkańców. Resztę próbują stworzyć organizacje społeczne, które coraz liczniej wspierają ubogich mieszkańców Rio. Baby boom w fawelach Podczas spaceru po Rocinha jeden z przewodników sprzedał nam mega ciekawostkę. Karnawał jest dla mieszkańców faweli wyjątkowym momentem w roku. Świętem tańca i radości. Ta radość jest tak ogromna, że co roku, dziewięć miesięcy po karnawale następuje „baby boom”. Rodzi się mnóstwo dzieci poczętych właśnie w trakcie karnawału. Okazuje się, brazylijska radość niejedno ma imię. Jak bezpiecznie poruszać się po faweli? Do faweli nie wchodzi się ot tak sobie, z ulicy bo można już z niej nie wyjść a w najlepszym wypadku zostać obrabowanym ze wszystkiego. Fawele zwiedza się. Tak, dobrze czytasz – zwiedza się – z przewodnikiem. Przewodnikami po fawelach są ludzie, który urodzili się w fawelach, w fawelach żyją i znają je jak własną kieszeń. Z nimi możesz czuć się bezpiecznie, bo na pewno nic Ci nie grozi. Przewodnicy przyprowadzają turystów a turyści oznaczają kasę potrzebną na rozwój faweli. Miejscowi to szanują. Właśnie Rocinha stała się nietypową atrakcją turystyczną a chętnych by ją zobaczyć jest sporo. I mimo, iż wygląda przygnębiająco polecamy by odwiedzić to miejsce. To miejsce przewartościowuje nasze myślenie o świecie i naszych potrzebach. Bo to czego my potrzebujemy jest niczym w porównaniu do tego czego potrzebują oni. A gwoździem jest świadomość, że nikt z nas nie wybiera miejsca i czasu gdzie się rodzi. Światem rządzi przypadek i przypadkiem można urodzić się w takim miejscu. Więc po takim tripie jeszcze bardziej docenia się nasze życie i drobne, codzienne radości. Fawela Rocinha – ile kosztuje zwiedzanie? Odwiedzając fawele wspierasz ich rozwój. Jak to się dzieje? Zwiedzanie faweli kosztuje około 120 reali czyli około 30 dolarów. Przewodnicy przekazują sporą część tej kwoty na programy socjalne realizowane w najbiedniejszych dzielnicach miasta. Krótko mówiąc odwiedzając fawele i płacąc za to wspierasz pozytywne zmiany jakie zachodzą w tych miejscach. Dlatego zachęcamy Cię. Jeśli będziesz w Rio – zrób coś pozytywnego i odwiedź Rocinhę. Twoja kasa ma znaczenie. Fawele – ważny dobry przewodnik Rodzi się oczywiste w tej sytuacji pytanie. Jak znaleźć dobrego, godnego zaufania przewodnika. Spokojnie znajdziesz go lub ją tak jak w naszym przypadku, rozstawioną na deptaku wzdłuż plaży Copacabana. Ale podczas spaceru, na jednym z punktów widokowych na Rocinhę trafiliśmy na gościa, który szybko przekonał nas do siebie bo miał przeogromną wiedzę i gadał jak najęty. Dzięki temu mogliśmy się dowiedzieć dużo więcej niż opowiadała nasza sympatyczna, nomen omen – przewodniczka. Tym gościem był Ed. Naprawdę nazywa się Edson Moreira i możecie go szukać na Instagramie na koncie @ed-favela lub przez WhatsApp: +55 21 981 259 590 Zderzenie dwóch światów Gdy skończysz już spacer po faweli wejdź do jednej z dzielnic sąsiadujących z Rocinhą. Może to być na przykład dzielnica Leblon. Wtedy zrozumiesz co to znaczy urodzić się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. I jak wielka przepaść dzieli te dwa światy. Ludzie z Rocinha mają niefart życia w tym miejscu i dlatego często szukają prostych rozwiązań takich jak kradzież na załatwienie swoich trudnych spraw. Nawet nie próbujemy ich tłumaczyć bo każdy z nas był i jest zagrożony z ich strony ale tak wygląda ten świat. Po co pojechaliśmy na Fawelę Rocinha? Zobacz nasz vlog z faweli Rocinha. Jeśli spodoba Ci się temat, udostępnij go, zostaw suba lub lajka. Dzięki Jeśli szukasz odskoczni to poczytaj inne teksty z Rio de Janeiro: Schody Selaron w Rio de Janeiro – najsłynniejsze schody miastaPao de Acucar – wjazd na Głowę Cukru – co warto wiedzieć
Waldemar Gabis: Niektórzy polscy sportowcy po przyjeździe do Rio narzekali na zastane tam warunki. Są powody do narzekania? Tomasz Jabłoński: - Nie wiem, jak innym, ale mi w wiosce olimpijskiej bardzo się podoba. Jest bardzo duża, więc jest sobie gdzie naprawdę pochodzić i spędzić miło czas. W pokojach jest schludnie, może nie ma luksusów, ale wszystko potrzebne do przeżycia jest. I to jest najważniejsze. Fajnie, że wszyscy Polacy są w jednym wieżowcu i to tworzy fajny klimat. Podczas poprzednich igrzysk olimpijskich, w Londynie (2012) czy Pekinie (2008) niektórzy sportowcy narzekali na jedzenie. - Nie ma powodów do narzekania. Jedzenie jest bardzo zróżnicowane, bo na stołówce są stanowiska z różnymi kuchniami świata, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jak przebiega życie w wiosce olimpijskiej? - Spokojnie. Wydaje mi się, że każdy jest skoncentrowany na swoim starcie i wszyscy, tak jak ja, przygotowują się do niego. Życie tutaj polega głownie na treningu i jedzeniu, chociaż wiadomo, ze każdy potrzebuje trochę wytchnienia. Co wtedy robicie? - Niektórzy jeżdżą na rowerach, inni grają na boisku w piłkę czy siatkówkę, jeszcze inni grają na konsolach. A zwiedzanie? Był Pan na mieście? - Nie było czasu, bo trenuję dwa razy dziennie. Chociaż w środę (3 sierpnia - red.) miałem dzień regeneracji, więc wybraliśmy się całym teamem na małą wycieczkę i w końcu udało się zobaczyć, jak tutaj wygląda prawdziwe życie. Przy okazji trochę odreagowałem, przewietrzyłem głowę od stresu związanego ze startem. Pierwszą walkę będzie Pan miał dopiero w piątek, 12 sierpnia. Jak przebiegają przygotowania? - Dobrze. Wykonuje cały plan swojego motorycznego trenera Piotra Kowalczyka, a tu na miejscu trenuję ze swoim prezeso-trenerem Markiem Chrobakiem. Czuwają więc nade mną ludzie, którzy znają mnie od wielu lat i wiedzą, co najbardziej mi teraz się przyda i to nie tylko pod względem fizycznym. Ta myśl bardzo mnie uspokaja. W czwartek, 4 sierpnia, odbyło się losowanie. Jak wypadło? - Nie mam co narzekać, bo nie trafiłem od razu na kogoś z rozstawienia (najwyżej notowani pięściarze – red.), ale wiedziałem już jednego z rywali i wiem na pewno, że nie będzie łatwo. Kliknij, aby powiększyć {id77202} W końcu to igrzyska olimpijskie, nie ma łatwych rywali. - No właśnie. Nie spodziewałem się tutaj żadnej łatwej walki i jestem na to przygotowany. Liczę, że uda mi się zwyciężyć. Do pierwszego pojedynku pozostało jeszcze trochę czasu. Nad czym pracujecie podczas treningów? - Pracujemy nad szybkością, mocą i celnością uderzeń. Forma jest? - Wydaje mi się, że wszystko jest ok, ale tak naprawdę, to ring dopiero pokaże, w jakiej jestem dyspozycji. Jestem dobrej myśli. Nie odczuwa Pan żadnych dolegliwości? - Nic poważnego, co by mnie ograniczało, mi nie dokucza. Nie ma więc na co narzekać. Na co Pan liczy podczas olimpijskiego występu? - Marzę o złocie i to mnie w pełni zadowoli. Czytaj także: Pieniądze, sława i... emerytura. O co walczy dziewięcioro gdańskich sportowców w Rio de Janeiro?
W niedzielę 25 sierpnia 20123 r. wspólnota polonijna w Rio de Janeiro świętowała uroczystość swojej Patronki – Pani Jasnogórskiej oraz 60 lat korzystania z historycznej kaplicy pw. Matki Boskiej Bolesnej (położonej w południowej części miasta, w dzielnica Flamento) służącej jako centrum polskiej parafii personalnej w tym punktem tego podwójnego świętowania była sprawowana uroczysta koncelebrowana Msza Święta oczywiście śpiewana i w całości sprawowana w języku polskim! Z wyprzedzeniem czasowym ks. proboszcz Jan Sobieraj TChr zaprosił – niżej podpisanego – rektora Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii, aby przewodniczył Eucharystii i wygłosił okolicznościową Jan – duszpasterz Polonii riowskiej powitał na wstępie bardzo serdecznie wszystkich obecnych w tej historycznej świątyni. Należy odnotować obecność p. Jacka Sucha – Konsula Generalnego RP specjalnie przybyłego na uroczystości z São Paulo oraz licznie zebranych Polaków i osoby polskiego pochodzenia! Wśród starszych rodaków uczestniczących we Mszy św. można było dostrzec wiele młodych twarzy. To Polki i Polacy, którzy w ostatnim okresie wybrali Rio de Janeiro – najpiękniejsze miasto świata – na miejsce swego zamieszkania. Uczestnictwo tych młodych osób w uroczystej Eucharystii jest znakiem, że żyjąc w obcym środowisku nie zatracili wartości swojej wiary, ale aktywnie uczestniczą w życiu religijnym polskiej parafii w tym miejscu odnotować bardzo osobiste spostrzeżenie. Otóż liturgia Mszy św. była bardzo dobrze przygotowana. Zaangażowanie naszych rodaków, osób świeckich, ukazywało piękno duchowego wzrostu tych, którzy czynnie w niej uczestniczyli. Nie mogę pominąć aktywnej obecności w liturgii i życiu polskiej parafii Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla. Siostry posługują rodakom w Rio de Janeiro od 5 października 1989 r. Ponadto zwracała uwagę dyskretna, piękna, Maryjna, ale i patriotyczna dekoracja świątyni. To zasługa i osobiste zaangażowanie ks. proboszcza Jana Sobieraja TChr, który – mimo swoich 80 lat życia – wykazuje wiele energii, inicjatyw i młodzieńczej zakończeniem Mszy Świętej zabrała głos prof. dr Aleksandra Sliwowska-Barth. Przedstawicielka kolejnego pokolenia polonijnego (wnuczka polskich imigrantów) w swoim wystąpieniu w języku portugalskim podkreśliła wiarę Polaków, ich kult i miłość do Pani Jasnogórskiej, jak też historię 60 lat polskiego kościoła w Rio de Janeiro. W przemówieniu intelektualistki polonijnej nie zabrakło zapewnienia o pamięci i wdzięczności Polonii riowskiej wobec kapłanów Towarzystwa Chrystusowego, którzy od 1963 r. posługującą rodakom osiadłym w „Cidade Maravilhosa” – cudownym mieście, jak Brazylijczycy nazywają Rio de Janeiro – byłą stolicę swego po zakończonej Eucharystii ks. proboszcz Jan zaprosił wszystkich uczestników do sali przy kościele na przygotowaną z wielką troskliwością i kulinarnym kunsztem biesiadę rodaków. W przygotowanie tej części świętowania zaangażowało się Towarzystwo dobroczynne „Polonia”. Jest to bardzo zasłużona dla polskości organizacja powstała 29 listopada 1890 r. Wspomniane Towarzystwo nie tylko podpisało przed 60 laty umowę o wynajem historycznej kaplicy, ale każdego miesiąca płaci właścicielowi: kościelnemu bractwu wyznaczoną sumę pieniędzy za to, że Polonia może mieć zapewnione swoje miejsce kultu i w świątyni czuć się, jak u siebie, w dalekiej Polsce!Przypomina mi się w tym miejscu – z mojego okresu duszpasterzowania riowskiej Polonii – bardzo uroczysty obchód stulecia tegoż Towarzystwa obchodzony 11 listopada 1990 r. z udziałem kardynała Franciszka Macharskiego – arcybiskupa tego typu okolicznościowe spotkanie rodaków – przy delektowaniu się wyśmienitymi owocami zaangażowania, pracy i umiejętności kulinarnych Polek – jest okazją do długich rozmów, wspomnień, przywoływania postaci, które już znajdują się w Domu Ojca, a które wiele wniosły w rozwój i dynamikę riowskiej społeczności polonijnej! Jakoś w takich okolicznościach ojczysty język wydaje się być jeszcze piękniejszym i wyrażanym z większym pietyzmem, szacunkiem i miłością!Przed 60 laty popularna gazeta riowska „O Globo” w swojej edycji z dnia 11 lipca 1953 r. zamieścił specjalny materiał reporterski zatytułowany „Nowa świątynia dla polskich katolików”. W nawiązaniu do tego wspomnianego artykułu, już na koniec tego tekstu – pozwolę sobie – na zamieszczenie wyjątku z mojej monografii, gdzie opisuję okoliczności związane z wynajmem świątyni, która tyle już lat służy Polakom i Polonii będąc ich duchowym centrum i zarazem kościołem parafialnym.„Przez dłuższy czas, Polacy w szczególnych okolicznościach i podczas obchodów patriotycznych korzystali z różnych kościołów riowskich. Na skutek wydarzeń drugiej wojny światowej dotarła do Rio de Janeiro większa liczba polskich emigrantów. Liczniejsza wspólnota polska miała większe szanse na to, aby posiadać własne duszpasterstwo polonijne. Tak więc po latach, po licznych nieudanych próbach, pojawiła się perspektywa utworzenia polskiej placówki duszpasterskiej w tym mieście. W dniu 3 września 1950 roku przedstawiciele społeczności polskiej oraz Towarzystwa „Polonia”: Stefania Lincoln-Nodari, książę Olgierd Czartoryski, pułkownik Stanisław Kara, Edward Chmurzyński i Karol Gręziak, zwrócili się z prośbą do przebywającego z wizytą pasterską biskupa Józefa Gawliny, o przysłanie polskiego księdza. Na skutek przedstawionej prośby, przybył do Rio de Janeiro w dniu 4 maja 1951 roku, ksiądz prałat Władysław Słapa. W początkach ks. Władysław Słapa zamieszkał u salezjanów w Nieterói, a następnie u sióstr felicjanek. Na nabożeństwa polskie został przeznaczony boczny ołtarz w katedrze riowskiej. Ks. Władysław Słapa zajął się odwiedzaniem rodaków, jak również katechizacją dzieci polskich. Przed przybyciem ks. Władysława Słapy do Rio de Janeiro, katechizacją zajmowały się polskie siostry felicjanki z Niterói. One też upiększały polskie nabożeństwa w katedrze grą na organach i śpiewem pieśni polskich, chętnie biorąc udział w życiu tutejszej Polonii. W późniejszym czasie do nabożeństw polskich został wyznaczony kościół Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia (Nossa Senhora da Imaculada Conceiçăo) przy ulicy Praia de Botafogo (w południowej dzielnicy Botafogo). Kolonia polska zaczęła się również mobilizować w celu zapewnienia środków utrzymania placówki duszpasterskiej. W tym celu powstał „Fundusz Duszpasterski”. Prezesem “Funduszu” wybrano inżyniera Tadeusza Bobaka. W międzyczasie zaczęto poszukiwać odpowiedniego kościoła, który by służył kolonii polskiej za centrum duszpasterstwa. W grudniu 1952 roku, E. Boston (polskiego pochodzenia), attaché ambasady amerykańskiej, powiadomił pułkownika Karę o możliwości wynajmu kościoła (używanego przez kolonię angielską) przy ulicy Marques de Abrantes. Dzięki energicznej akcji Lucyny Haczyńskiej i Janiny Valeri zaczęto zbiórkę pieniędzy wśród Polaków na wynajm kościoła Matki Boskiej Bolesnej (Igreja de Nossa Senhora da Piedade) przy ulicy Marques de Abrantes 215 (w dzielnicy Flamengo). Chociaż ta inicjatywa wyszła z Towarzystwa „Polonia”, to jednak zaangażowano w nią całą kolonię polską przy owocnym poparciu księdza Władysława Słapy. Do 15 maja 1953 roku zebrano na wynajem kościoła sumę 69 tysięcy cruzeiros (Maria Tarnowska przekazała na ten cel 25 tysięcy cruzeiros). Tak więc zarząd Towarzystwa „Polonia” w oparciu o tę pokaźną sumę mógł rozpocząć pertraktacje z właścicielem tego kościoła, Bractwem Matki Boskiej Chwalebnej (Irmandade Imperial de Nossa Senhora da Glória do Outeiro). W dniu 6 czerwca 1953 roku została podpisana umowa o dzierżawie kościoła. Ze strony Towarzystwa „Polonia” umowę podpisali Bolesław Sliwowski i Lucyna Haczyńska. Urzędowe podpisanie umowy o wynajm kaplicy pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej nastąpiło w dniu 11 czerwca 1953 roku w 17 Biurze Notarialnym w Rio de Janeiro przy ul. Alfándega 111 (rejestr: księga 1065, str. 89v). Z ramienia Towarzystwa „Polonia” umowę podpisali: Aleksander Bolesław Śliwowski (prezes), Lucyna Haczyńska (wiceprezes), Mikołaj Kisiel-Kiślański (sekretarz) oraz członkowie rady: Stefan Gabryś i Morjan Kmczewski. Wspomniani rodacy przy pomocy inż. Tadeusza Bobaka, Romana Buszty, Mariana Dąbrowskiego, Walerii Gajewskiej i Kazimierza Sienkiewicza, zajęli się przygotowaniami do inauguracji polskiego kościoła. W późniejszym czasie Edward Kubiczek i Kazimierz Sakało, własnym kosztem, wyrzeźbili ołtarz Matki Boskiej Częstochowskiej, który do dziś zdobi kościół służący dniu 12 lipca 1953 roku odbyła się inauguracja polskiego kościoła. Mszę św. celebrował biskup Helder Câmara, a kazanie wygłosił ks. prałat Benedykt Marinho de Oliveira. Pod koniec uroczystości wygłosił przemówienie nuncjusz apostolski, arcybiskup Carlo Chiarlo. Wystąpił on w tym dniu z wielką wstęgą Orła Białego i Polonia Restituta. (…)Dzięki staraniom ks. Benedykta Grzymkowskiego doszło do powstania polskiej parafii personalnej pod wezwaniem Matki Boskiej Jasnogórskiej w Rio de Janeiro. Uroczystość związana z ustanowieniem tej parafii odbyła się w dniu 8 listopada 1970 roku z udziałem kardynała Jaime de Barros Câmara. (…)Pragniemy w tym miejscu odnotować także spotkania przedstawicieli hierarchii Kościoła polskiego – w ramach posługi duszpasterskiej – z Polonią w Rio de Janeiro. Polacy zamieszkujący w tym mieście mieli zaszczyt gościć Prymasów Polski: kardynała Augusta Hlonda (1934 r.) i kardynała Józefa Glempa (1984 r.), kardynała Franciszka Macharskiego oraz następujących biskupów: Teodora Kubinę, Ignacego Krause, Jerzego Strobę, Zygmunta Kamińskiego, Stanisława Stefanka TChr, Henryka Tomasika oraz biskupów odpowiedzialnych za duszpasterstwo emigracyjne: Józefa Gawlinę, Władysława Rubina i Szczepana Wesołego (kilkakrotnie)”.Trzeba wspomnieć o grupie polskich hierarchów sprawujących Mszę św. w polskim kościele, a którzy towarzyszyli polskiej młodzieży biorącej udział w Światowym Dniu Młodzieży w lipcu 2013 r.: kard. Stanisław Dziwisz, kard. Kazimierz Nycz, bp Henryk odpowiedzialni za duszpasterstwo Polonii w ostatnich 60 latach: Ks. prałat Władysław Słapa, ks. prałat Ludwik Stanuch, ks. Roman Ogiegło – salezjanin. Od 1963 r. duszpasterstwo prowadzą chrystusowcy. Polonii posługiwali następujący współbracia: ks. Czesław Czartoryski, ks. Zygmunt Szwajkiewicz, ks. Benedykt Grzymkowski, ks. Zenon Gąsiorowski, ks. Paweł Piotrowski, ks. Zdzisław Malczewski, ks. Jan Flig, ks. Jan historii kościoła służącego Polonii od 60 lat Wynajęta kaplica Matki Bożej Bolesnej, która służy Polonii riowskiej jako kościół parafialny, została zbudowana na terenie, gdzie znajdował się pałac należący do królowej Joaquiny, żony króla Jana VI. Według danych historycznych, już w 1720 roku istniała na tym terenie skromna kaplica. W 1810 roku Joaquina, żona Jana VI, kupiła tę kaplicę i ją używała jako oratorium prywatne, jako że mieszkała w pobliżu. W 1818 roku został przeprowadzony remont kaplicy. W 1842 roku teren został zakupiony przez Miquel Calmon du Pin e Almeida, a następnie przez markiza de Abrantes, który polecił zbudowanie kaplicy pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej w takim stylu, jaki spotykamy aktualnie. Plan kaplicy wykonał major José Maria Jacinto Rabelo. Budowniczym był Venâncio José da Costa. Poświęcenie kaplicy nastąpiło 3 października 1864 r. Z chwilą śmierci markiza de Abrantes, pałac i kaplicę odziedziczyła jego żona Carolina, która wyszła powtórnie za mąż za barona Catete (wicehrabia de Silva z Portugalii). W 1903 roku zmarł wicehrabia de Silva i jego dobra zostały podzielone wśród spadkobierców. Pałac wraz z kaplicą stał się własnością Carlos de Araujo Silva, brata wicehrabiego. W 1916 roku umiera Carlos de Araujo Silva. Jego majątek dziedziczy Sarah de Freitas Borges z zastrzeżeniem, że po jej śmierci kaplica stanie się własnością Cesarskiego Bractwa Matki Bożej Chwalebnej (Irmandade Imperial de Nossa Senhora da Glória do Outeiro). Zgodnie z testamentem Carlos de Araujo Silva, Bractwo zostało zobowiązane do utrzymania kultu we wspomnianej kaplicy. Zob. Archiwum Centralne Narodowego Instytutu patrymonium historyczno-artystycznego ministerstwa edukacji i kultury w Rio de Janeiro – Teczka: „Capela Nossa Senhora da Piedade”; Archiwum Polskiej Parafii. Teczka: “Capela Nossa Senhora da Piedade” (dane historyczne kaplicy Matki Bożej Bolesnej); Kopia testamentu Carlos de Araujo Silva z dnia 26 V 1916 r.(Testament został zarejestrowany w: Juízo de Direito da 3 Vara de órfăos e sucessőes. Cartório do 2 Ofício w Rio de Janeiro). W dniu 7 czerwca 1926 roku przedstawiciele Bractwa podpisali w tym samym Biurze zobowiązanie co do wykonania testamentu Carlos de Araujo Silva, że będzie utrzymywany kult w kaplicy Matki Bożej Bolesnej. 28 maja 1926 roku decyzją wyroku sądowego kaplica Matki Bożej Bolesnej przeszła na własność wspomnianego wyżej Bractwa. Od roku 1922 do 1951 kaplica wynajmowana była przez Anglików. Zob. Archiwum Polskiej Parafii. Kwestionariusz odnośnie danych historycznych kaplicy przygotowany dla Instytutu Stanowego do spraw dziedzictwa kulturalnego w Rio de Janeiro. 14 czerwca 1978 roku decyzją Instytutu Stanowego do spraw dziedzictwa kulturalnego, wspomniana kaplica została zarejestrowana jako zabytek”.Zob.: Z. Malczewski TChr, Obecność Polaków i Polonii w Rio de Janeiro,Lublin 1995, s. z uroczystości można oglądnąć na portalu Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii: Relacja na stronie prowincji brazylijskiej Zdzisław Malczewski SChr Rektor PMK w NBrazyliiRio de Janeiro, 26 sierpnia 2013 r., w uroczystość Pani Jasnogórskiej, Królowej Polaków żyjących nad Wisłą i rozproszonych po całym
życie w rio de janeiro